Klaus:
Przecież jeszcze niedawno one były ludźmi. Niektóre dziewczyny widywałem w Grillu. Jedne rozpoznawałem, bo czasem zalotnie się do mnie uśmiechały, a inne tylko ukradkiem na mnie spoglądały. Śmieszyło mnie ich zachowanie. Raczej traktowałem je jak pożywienie, ale teraz nawet tym nie były. Musiały umrzeć. Tylko jak je zabić?
Znów próbowałem podzielić je na kawałki, lecz przy takim "stadzie" było to trudne! Zniszczyłem jeszcze dwie, ale z krzaków wyszło ich chyba z dziesięć.
Postanowiłem nie czekać dłużej. Nie wiem co one mogły zrobić. Skoro... Ach, nie czas na myślenie! Trzeba wiać! Ale jak za mną pójdą? Nie zwabię ich do Mystic Falls. Tam jest moje ukochana Caroline.
Pobiegłem w drugą stronę. Miałem rację. Potworne istoty biegły za mną. Były bardzo szybkie. Co Shinishi z nimi zrobił? Biegły z prawie taką samą prędkością jak ja. Dziwiłem się, bo teraz do poruszania używały tylko nóg. Choć to i tak nie wyglądało normalnie. Kolana czasem przekrzywiały im się na różne strony. Starałem się nie zwracać na to uwagi.
Bardziej zdziwiło mnie to, że uciekłem. Choć się ich nie bałem. Choć gdybym tylko chciał mógłbym je wszystkie pozabijać. Zdenerwowałem się swoją bezmyślnością i odwróciłem do potworów. Obnażyłem kły i stanąłem w pozycji gotowej do walki. Rozszarpałem na strzępy jedną z nich. Nie sprawiło mi to zbyt wielkiego trudu. Potem zająłem się drugą, choć znów... Jej zachowanie bardzo mnie zdziwiło. Wystawiła język długi na około dwadzieścia centymetrów. Nie zrobiła tego w dziecinnym geście, gdy się obrażały, tylko chciała opleść go wokół mojej ręki, ale sprytnie jej uciekłem.
Nie czekałem dłużej, ale Chwyciłem za jej język i pociągnąłem go z taką siłą, że dziewczyna oderwała się od ziemi i w powietrzu pokonała trasę trzech metrów rozbijając się na końcu o drzewo. Rozszarpałem ją na kawałeczki, aby mieć pewność, że zaraz nie wstanie. Na ten widok połowa z nich uciekła, ale reszta nadal była gotowa do walki.
Prymitywne istoty, pomyślałem i się zaśmiałem.
Zaatakowałem kolejną. Ta już nie próbowała szczęścia poprzez język. Próbowała mnie powalić rękami, co zaraz zaowocowało ich utratą. Potem już tylko oderwałem jej nogi i głowę. Reszta widząc ten wyczyn z mojej strony pobiegła za tamtymi. Wokoło mnie zostały tylko martwe ciała tych istot, które...
...No właśnie... Które właśnie zmieniły się w proch. Malusieńkie ziarnka opadały teraz na większe kupki pyłu, ale nie zwróciłem na to większej uwagi.
Zaśmiałem się i pobiegłem do Mystic Falls. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mojej ulubionej wiedźmy.
Byłem głodny. Musiałem jakoś zaspokoić pragnienie. Na szczęście spotkałem po drodze jakąś dziewczynę.
- Witam. - Zatrzymałem samochód i wyjrzałem przez okno.
- Witaj. - Starała się być równie grzeczna co ja. Poprawiła kosmyk włosów, żeby ukryć to, że się zarumieniła.
- Co taka piękna dama robi tutaj sama. Jest już bardzo późno.
- Och, nic ważnego. Wyszłam na spacer. - Machnęła ręką.
- Może cię podwieźć? - Spytałem.
- Nie, nie trzeba...
- Nalegam. - Uśmiechnąłem się.
- No dobrze. - Wsiadła do samochodu. - Mieszkam tu za...
- Wiem gdzie mieszkasz. - Uśmiechnąłem się.
- Jak...
- Po prostu wiem.
Zbliżyłem się do niej. Moje wargi dotknęły jej szyi... I już... Życiodajny płyn znalazł się w moich ustach. Piłem łapczywie. Doskwierał mi głód, więc nie żałowałem sobie pożywienia. Po chwili jednak nie miałem czego pić. Wywróciłem oczami i podjechałem do jeziora. Wrzuciłem tam zwłoki i wróciłem do mojego poprzedniego zajęcia.
Tak jak mi się zdawało. Bonnie była w domu i otwarła mi z poważną miną.
- Czego chcesz? - Spytała prawie wrzeszcząc.
- Może nie tak agresywnie? - Zaśmiałem się.
- Mów, albo się stąd wynoś.
- Spokojnie. Pewnie będziesz potrzebowała jakiejś swojej książki, czy coś.... Bla, bla, bla. Chodzi o... - Zlustrowałem ją wzrokiem. - A nie powinnaś mnie zaprosić do środka? - Spytałem z uśmieszkiem.
Spojrzała po wnętrzu i zamiast mnie tam wpuścić wyszła na zewnątrz. Usiadła na szerokiej huśtawce. Zająłem miejsce obok niej.
- Byłem dzisiaj w lesie i nie uwierzysz co napotkałem. - Zaśmiałem si e. Chciałem ją rozwścieczyć. - A teraz na poważnie. Jakieś dziewczyny poruszały się w jakiś dziwny sposób. - Uniosła brwi. - Na prawdę. Wyginały się na różne strony, a gdy skręciłem jednej z nich kark zaczęła się trząść jakby miała padaczkę, a inna wypuściła język długości dziesięciu centymetrów. Wszystkie je podarłem na kawałeczki, bo tylko tak umierały, a potem zamieniły się w proch.
Opowiadałem spokojnie i powoli. Tak jakbym streszczał jej recenzję jakiegoś nudnego filmu.
- Poczekaj. - Powiedziała i wstała. Zmierzyła w stronę domu.
Poszedłem za nią, ale nie mogłem przejść bez zaproszenia.
- Halo, może tak mógłbym ci tak pomóc?
Z góry odezwało się ostre i krótkie:
- NIE!
Wzruszyłem ramionami i stałem przed drzwiami. Bonnie nie wychodziła jakiś czas.
- Na pewno dasz sobie radę sama?
- TAK! - Odpowiedziała równie ostro i krótko.
Siedziałem tam już dłuższą chwilę i robiłem się coraz mniej cierpliwy. Zacząłem stukać stopą o podłoże coraz bardziej nerwowo.
- Co ty tam, do cholery, robisz?! - Wrzasnąłem.
Czarownica zbiegła po schodach trzymając w dłoniach dwie książki.
- Nie poinformowałeś mnie o nowych legendarnych istotach przebywających w Mystic Falls! - Zarzuciła mi.
- Chodzi ci o Shinishiego?! Co z tego! To nie waż...
- To jego dzieło! - Wrzasnęła przerywając mi.
- I musiałaś to wiedzieć? Do czego to jest ci potrzebne?!
- Jak go zabijesz nie zabijesz również ich. Żyją samodzielnie. Są osobnymi organizmami. Nie będą nawet osłabione po stracie wodza. Bo one nie mają wodza. Są wdzięczne Shinishiemu za to, że je stworzył, ale jak umrze, to nikt nie będzie za nim płakał! Podobnie jak z twoimi hybrydkami!
- I jak się ich pozbyć? - Spytałem nie zważając na ostatnie zdanie.
- No i to jest skomplikowane. W ich ciele jest malak, który decyduje ich ciałem. One nie mają nic do powiedzenia. To jest... Ich umysł. Nowy umysł. Dostaje się on w bardzo dziwny sposób. Czujesz tak jakby ugryzienie komara... A potem już nie wiesz co się z tobą dzieje. Jeśli chcesz, aby przeżyła musisz wyciągnąć to stworzenie. Pomaga w tym tylko jeden czar. Ten - otworzyła książkę na odpowiedniej stronie i pokazała zaklęcie. - Weź. - Podała mi księgę. - Przyda ci się. A jeśli mogą umrzeć... To musisz je rozszarpać na strzępy.
- Dobrze się spisałaś mała wiedźmo.
- Dobrze wiesz, że robię to tylko dla przyjaciół. - Rzuciła. - Au.. - Dodała i uderzyła się w rękę.
- Wiem. Jadę do Caroline. - Chciałem ją tym rozwścieczyć, więc uśmiechnąłem się szeroko i gdy wiedźma zniknęła za drzwiami w wampirzym tempie pobiegłem do samochodu. Ruszyłem do mieszkania Caroline.
Caroline:
Martwiłam się o Klausa. Nie było go tak długo. Chodziłam od okna do okna i wypatrywałam, czy w końcu nie przyjechał. Byłam nawet w jego rezydencji, ale na nic to się nie zdało. Nigdzie go nie było. Dochodziła północ. Z moich oczy polały się pierwsze łzy. Jeszcze tak nie dawno nie wiedziałam jak to jest martwić się o kogoś. Błagać o to, żeby wrócił, żeby mnie przytulił. Widocznie nie byłam jeszcze wtedy dojrzała. A kiedy poznałam Klausa. Zakochałam się w nim. I kochałam go coraz mocniej.
Nie potrafiłam sobie wyobrazić życia bez niego. Wolałabym sama umrzeć.
W końcu zobaczyłam czarny samochód. Od razu zobaczyłam Klausa za kierownicą. Od razu przestałam płakać. Uśmiechnęłam się i rozpromieniałam. Czekałam na niego, a te sekundy dłużyły się w nieskończoność. Wydawało mi się, że będzie to trwało całą wieczność, kiedy w końcu otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich postać idealna. Podszedł do mnie i pocałował mnie czule w usta.
Wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia z myślą "już nigdy nie pozwolę ci odejść", ale po chwili odsunął mnie ode mnie i usiadł na kanapie. Poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłam obok niego i czekałam aż zacznie.
- Nie będę owijał w bawełnę. Jest jeszcze gorzej niż myślałem.
____________________________________________
I oto 20 rozdział! Jak wam się podobał? Mi w ogóle. Był okropny i tyle, ale liczę na wasze komentarze!
Czego spodziewacie się dalej?!
P.S. Jeśli dziś do komentarza dodacie link do swojego bloga polecę go w kolejnym poście!
Był okropny?! Co ty kur... kurde wygadujesz! Wiesz dobrze, ze był świetny i przyzwyczaj się, że każdy jest!
OdpowiedzUsuńMoje blogi:
niklaus-caroline-story.blogspot.com
esme-carlisle-cullen-my-story.blogspot.com
Czemu każdy tak głupio gada ?! Np. Jestem gruba, Nic nie umiem do sprawdzianu, Pisze okropne rozdziały itd. Każdy mówi na opak, więc nauczyłam się słuchać i czytać inaczej np. gruba - chuda, nie umiem - wszystko umiem, okropny - wspaniały. A ty piszesz świetny blog i nie gadaj głupot ok ? :)
OdpowiedzUsuńHEJKA!
OdpowiedzUsuńSuper blog!!!!
Wspaniały rozdział i ogolnie wspaniały blog!!!!!
Nie gadaj ze beznadziejny bo wspanialy!!!!!
Moj blog to
alice-jasper-jessy-hale-historia.blog.onet.pl
Mam nadzieje ze wpadniesz!!!!!!
Czekam na NN!!!
Pa ;*
Pozwól, że zacytuję twoje słowa, ponieważ uważam, iż idealnie odnoszą się do twojego mniemania co do tego WSPANIAŁEGO rozdziału : Myślisz, że ten rozdział jest okropny?? ,,Ty mówisz serio?! On jest genialny! Cudownie się go czytało! '' GENIALNY i tyle.. ;)
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ! :D Bardzo podoba mi się to że wzorujesz się nie tylko na serialu ale także na książce ;D Zajebiście piszesz ! Pozdrawiam i czekam na następny ! ;**
OdpowiedzUsuń[SPAM]Chciałabyś poznać opinię na temat swojego bloga? Dowiedzieć się jak postrzegają go inni? Nie czekaj i zgłoś się do Raju Ocen. Ocenialnia stoi otworem.
OdpowiedzUsuńraj-ocen.blogspot.com
Ja bym bardzo chciała żebyś poleciła mojego bloga, dziś go założyłam jest to opowiadanie o Caroline & Klausie, więc może Cię to zainteresuje ;) a rodział ciekawy, tylko muszę nadrobić wszystkie począwszy od 1 :D
OdpowiedzUsuńnattivenn.blogspot.com