czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 27

Caroline:

  - I jak ci się podobała podróż? - Zapytał mój ukochany śmiejąc się i pomagając mi wstać.
  Gdy wylądowaliśmy od razu wybiegłam z samolotu, oczywiście na ile to było możliwe, i upadłam na ziemię całując ją i przytulając się do niej. Do tego obdarzałam ją wyznaniami, że nigdy więcej jej nie opuszczę.
  Mój ukochany przez cały czas śmiał się ze mnie, przez co mało brakowało, a sam by się przewrócił.
  - Pierwszy raz leciałam samolotem! - Krzyknęłam obrażonym tonem i założyłam ręce w złości jak pięcioletnie dziecko, które nie dostało cukierka.
  Spowodowało to kolejną fazę śmiechu Klausa. Już sama nie mogłam wytrzymać, więc roześmiałam się jak dziecko, po czym cmoknęłam go w policzek.
  - To gdzie teraz? - Spytałam.
  - Do hotelu... Nie bój się. Zarezerwujemy pokój na pierwszym piętrze - i znów się roześmiał, a ja zaczęłam wiercić go spojrzeniem. - No dobrze, tylko żartowałem.
  - Hahaha. Bardzo śmieszne. - Powiedziałam z wyrzutem, ale Klaus przytulił mnie do siebie.
  Czułam na całym ciele jego ciepło. Czułam się bezpieczna. Jakby był moją tarczą, a ja mogła patrzeć jak wszystkie pociski zmierzające w moją stronę nagle zmieniają kierunek. Ale co najważniejsze, zawsze gdy mnie tulił, to wiedziałam, że nie mogę się na niego dłużej gniewać... Nie potrafię. Wtuliłam się w niego i uśmiechnęłam. Zamknęłam oczy, aby poczuć się jeszcze lepiej.
  - Kochanie, nie tutaj. -  Zaśmiał się Klaus i odsunął mnie od siebie. - Ludzie patrzą. Chodźmy przynajmniej do hotelu.
  Mój ukochany pocałował mnie namiętnie, co sprawiło, że chciałam z nim być. Jak najszybciej stać się z nim jednością. Wydawało mi się, że on też... Przynajmniej tak wnioskowałam po jego dzikim spojrzeniu.
  Szybkim, lecz ludzkim, krokiem ruszyliśmy w stronę hotelu.
  - Dzin dbry. w czim mgę pomóc? - Przywitała nas recepcjonistka. Jej angielski był bardzo słaby, ale wyglądała bardzo ładnie. Miała firmową czerwoną marynarkę, a pod spodem białą koszulę i czarny krawat przecinany cieniutkimi popielatymi paskami. Była opalona. Miała piękne, rude włosy... Choć bardziej przypominał to kolor marchewkowy. Były upięte w zgrabny kok z tyłu głowy. Na nosie widoczne były piegi, ale nie było ich dużo. Usta miała pomalowane czerwoną szminką i do tego uśmiechała się promiennie, ale teraz nie za bardzo mnie to obchodziło. Chciałam tylko znaleźć się z moim ukochanym sam na sam.
  Klaus, chyba też to zauważył, więc zaczął mówić jej językiem ojczystym. Nic nie mogłam zrozumieć, ale mnie to nie obchodziło.
  W końcu biegliśmy po schodach do naszego pokoju. W końcu Klaus otworzył drzwi, kluczem, który otrzymał i zaciągnął mnie do środka. Nie patrząc w ogóle na wystrój rzuciłam go na łóżko i zaczęłam całować.
  Rozdarłam mu koszulę i uśmiechnęłam się drapieżnie. Klaus nie pozostawał mi dłużny. Zaraz zaczął pozbawiać mnie sukienki, choć jego sposób był mniej brutalny. Po prostu ją rozsunął. Chyba mu się ona spodobała.
  Przywarłam swoim ciałem do jego ciała i całowałam go po twarzy, po szyi... Po jego torsie, aż chwycił mnie w talii i odwrócił, abym to ja była teraz pod spodem. Zaśmiał się i zaczął całować mnie po szyi. Jęknęłam z rozkoszy i oddałam mu się całkowicie. Zaczął całować mnie coraz niżej.. I niżej... Aż w końcu pozbawił mnie stanika i zamruczał.
  Teraz to ja próbowałam się odwrócić i wrócić do pierwszej pozycji, ale szło mi to całkiem marnie, aż nareszcie mój królewicz poddał się, a ja zaczęłam mocować się z paskiem jego spodni. W końcu jednak się udało i wróciłam do całowania go po jego torsie. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele, gdy znów zaczęłam całować go po ustach.
  Klaus, chyba nie miał zamiaru czekać dłużej, bo nie minęło wiele czasu, a pozbawił mnie majtek i sam zdarł swoje. Zaśmiałam się zachęcająco, po czym pozwoliłam mu się odwrócić, aby to on był nade mną.
  Zaczął mnie całować, po szyi i szczęce i w końcu zajął się czynnością, o którą chodziło nam oboje od początku. Znów jęknęłam z rozkoszy i pozwoliłam moim dłoniom błądzić po jego plecach.
  Staliśmy się jednością. Tak długo na to czekaliśmy... Nie mogę uwierzyć, że to takie piękne... Kiedyś chciałam się go pozbyć. Chciałam, żeby nie istniał, a teraz nie wyobrażam sobie świata bez niego.
  Klaus opierał moje dłonie niedaleko mojego biustu. Teraz stał się brutalny. To mi się w nim podobało. Uśmiechnęłam się do niego i oddałam się mu. Całował mnie po całym ciele, ale nie tak jak przedtem. Bardziej brutalnie. Jakbym należała do niego. Jakbym była jego własnością.

  Sama nie wiem jak to się stało, ale obudziłam się rano w łóżku. Obok mnie leżał Klaus. Spał. Chciałam wstać i... Spostrzegłam, ze jestem zupełnie naga. Nie wiedziałam jak mam wstać. Była tylko jedna kołdra, a okno dość wielkie... Wczoraj wieczorem było zasłonięte... Na pewno. Czyli ktoś tu był! Albo Klaus je rozsunął. Pewnie obudził się w nocy... Nie będę się przejmowała jakimś głupim oknem, pomyślałam i wstałam z łóżka nie przejmując się faktem, że nie mam ubrań.
  Klaus mruknął coś pod nosem, ale nie przejęłam się tym. Zaczęłam szukać swojej walizki.
  - Cholera! - Wrzasnęłam, kiedy nie mogłam nic znaleźć.
  W końcu jednak zajrzałam do szafy i wyciągnęła z niej po pierwsze bieliznę i zaczęłam ją na siebie zakładać.
  Usłyszałam pukanie do drzwi. Przestraszyłam się. Nagle drzwi zaczęły się odsuwać. Wlepiłam przerażone oczy w klamkę. Najgorsze było to, że nie założyłam jeszcze stanika.
  - Przepraszam... - Powiedział mężczyzna stojący za drzwiami, lecz gdy zauważył jak wyglądam nagle wytrzeszczył oczy. - Przepraszam najmocniej! - Powtórzył i wyszedł za drzwi.
  Zdenerwowałam się, ale po prostu zaczęłam się ubierać w strachu, że zaraz wejdzie tutaj ponownie. Wiedziałam, że czeka za drzwiami. Czułam go. Założyłam stanik, a potem kremową sukienkę, którą znalazłam w szafie na samym wierzchu. Jakim cudem wszystkie moje rzeczy są rozpakowane? Nie wiem. To pewnie sprawka Klausa.
  Założyłam szybko buty i otworzyłam drzwi chłopakowi.
  - Ja... Ja bardzo przepraszam.
  Z trudem opanowałam nerwy.
  - Nic się nie stało. Tylko widział mnie pan  intymnym momencie... Hmm... Chyba jednak się coś stało! - Wrzasnęłam. - Nic nie pamiętasz. Nie widziałeś mnie przed chwilą nago. - Powiedziałam bardzo przekonująco.
  - Dzień dobry. Pani Caroline... Caroline Forbt?
  - Forbes. - Poprawiłam i podałam mu rękę, którą pocałował.
  - Chciałem pani powiedzieć, że został u nas jeden z państwa bagaży. Chciałem go pani odnieść.
  - OK. Dziękuję za fatygę. Do widzenia.- Powiedziałam i zabrałam walizkę.

_____________________________________________

Przepraszam moich czytelników, za to, że musieli czekać. Po prostu nie miałam weny. Musicie niestety wytrwać teraz z tymi nastrojami, bo pewnie rozdziały zaczną się pojawiać rzadziej, ale teraz mam mnóstwo pomysłów, więc będę się starała, aby były regularnie.
No i oczywiście ten rozdział jest dla Esme. Wiem jak ona lubi takie scenki, więc pomyślałam, że w sam raz dla ciebie! :D

I proszę tylko o jedno. Komentujcie!