Caroline:
Wpatrywałam się w Klausa oparta o jego tors. Nie zwrócił na to uwagi. Przyglądał się swojemu wrogowi. Gdyby wzrok był bronią, to Shinishi już by nie żył, ale niestety tak nie jest. Bałam się, ale postanowiłam, że nie muszą tego wszyscy wiedzieć.
Stanęłam wyprostowana odrywając się od muskularnego ciała Klausa. Chyba przyzwyczaił się do mojego dotyku, bo dopiero teraz odwrócił się, aby na mnie spojrzeć. Byłam prosta jak struna i z głową uniesioną dumnie do góry wpatrywałam się na przeciwników.
Shinishi wybuchł śmiechem.
- To co? Walka tutaj, czy dalej? Jako słabszemu pozwalam ci wybrać miejsce. - Mówił z pogardą.
- O co będzie walka? - zapytał rozluźniając się.
- O... - rozglądnął się, aż w końcu znalazł mnie wzrokiem. - O wspomnienia tej małej.
Wskazał głową w moją stronę.
Mój ukochany, pozornie, nie tracił wodzy nad emocjami. Chyba pomimo tej strasznej pewności siebie przeciwnika, wiedział, że z nim wygra. Albo wygrana była nic nie warta.
- O co chodzi? - Spytałam w końcu.
Lisołak wybuchł głośnym śmiechem. Gdy się uspokoił postanowił zabrać głos:
- Misao... - Było to krótkie stwierdzenie, ale dziewczyna od razu zrozumiała o co chodzi.
Podeszła do mnie z uśmiechem. Wiedziałam, że jest sztuczny, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Chwyciła mnie swoją malutką dłonią za rękę w łokciu i leciutko pociągnęła.
- My nie będziemy świadkami. - zapewniła mnie nie przestając się uśmiechać.
Skąd ta zmiana? Przed chwilą lustrowała mnie wzrokiem jak wroga, a teraz? Poszłyśmy w głąb lasu. Droga była długa i niekomfortowa, ale dokąd prowadziła? Co chciała ze mną zrobić? Kiedy zakończy się pojedynek? Tyle pytań i zero odpowiedzi. I do tego ta cisza! Moja głowa nie mogła tego znieść, więc starając się wszystko opanować zaczęłam:
- To twój brat? - Wydawała się być przyjaźnie nastawiona, bo odwróciła się w moją stronę z leciutkim uśmieszkiem.
- Tak. - Krótka odpowiedź. I znów cisza.
Wszystko tylko nie to. Musiałam zakończyć to milczenie, więc ponowiłam próbę rozmowy z dziewczyną.
- Dlaczego twój brat jest tak pewny siebie? - zapytałam znowu.
- Wierzy w swoją wygraną, gdyż nas się prawie nie da zabić.
- Czyli jest jakiś sposób. - Rzuciłam bezmyślnie.
Zaśmiała się cichutko.
- Hm... Nie uwierzę jeśli powiesz, że mój brat nie pokazywał ci swojej prawdziwej postaci? - zapytała ot tak.
Zaczęłam sobie przypominać, czy na pewno zdarzyło się coś takiego i... W końcu dotarło do mnie, że tak.
- Ale, co to ma do rzeczy?
- Widziałaś jego sześć ogonów? - zdawało mi się, że mnie w ogóle nie słucha.
- Po odcięciu prawdziwego, umieramy.
- Czemu mi to mówisz? - zapytałam w końcu.
- Bo wszystkie wampiry wiedzą, że tak jest. - zaśmiała się melodyjnie pod nosem i szła dalej.
W końcu dotarłyśmy na szczyt górki, który dokładnie oświetlało słońce. Na środku była piękna polana, a trawa sięgała mi do kolan.
Spojrzałam na swój pierścień i uśmiechnęłam się. Misao pobiegła na środek i Usiadła na słońcu. Postanowiłam pójść w jej ślady. Jakież było jej zaskoczenie, gdy usiadłam obok niej.
Wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta.
- Ja... Jak... to!? - wydusiła. - Nie jesteś wampirem!? - dodała.
- Jestem. - uśmiechnęłam się. Uniosłam dłoń i pokazałam jej mój pierścień.
Na początku nie rozumiała. Dopiero potem zauważyła o co chodzi.
- Myślałam, że tylko bracia Salvatore go mają. - Powiedziała.
- A ja mam znajomości.
- Znasz ich? - Prawie krzyczała.
- Stefan to chłopak mojej przyjaciółki. - uśmiechnęłam się. Jej zdziwionej miny nie da się opisać. Wyglądała jakby właśnie się dowiedziała, że jej brat stał się prezydentem Stanów Zjednoczonych. Może nawet gorzej.
- Wow.
- Znasz ich?
- Wiem tylko tyle, że są gotowi poświęcić życie za drugiego, a razem są bardzo silni.
- To masz bardzo dobre informacje. - skomentowałam.
Klaus:
Stałem naprzeciw Shinishiego wychylony lekko do przodu. Gotowy do ataku, gdy ten rozchodził się po łące.
W końcu, niespodziewanie odwrócił się i rzucił na mnie. Od razu odepchnąłem jego atak. Shinishi upadł, a potem wstał i zmienił się w lisa. Warknął na mnie. Odsunąłem się kilka kroków. Lis skoczył ku mnie merdając swoimi ogonami. Powaliłem go na ziemię kopnięciem.
Wydawałem się mieć przewagę, ale tak nie było. Shinishi skoczył na mnie tak, że aż upadłem na ziemię. Mógł mnie teraz spokojnie zabić, ale jakimś cudem udało mi się wyrwać z jego uścisku i przewrócić na brzuch. Szybko wstałem i z wampirzą prędkością przemierzałem polanę w koło.
W końcu dostrzegłem coś błyszczącego w zaroślach. Była to szklana butelka. Szybko ją chwyciłem i rozbiłem o drzewo. Teraz nadawała się do odcięcia czegoś. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zmniejszyłem okrąg, w którym uwięziłem lisołaka.
Byłem coraz bliżej niego, aż w końcu stanąłem za nim i odciąłem mu ogon. Shinishi odskoczył, a ja zadowolony z siebie oparłem się o drzewo. Lis zwijał się z bólu skomląc. Miałem teraz nad nim przewagę, ale wolałem nie ryzykować. Nie da rady odciąć teraz kolejnego ogona.
Musiałbym mieć wielkie szczęście, żeby teraz padł martwy na ziemię, ale tak się nie stało. W kilka sekund później miejsce starego ogona wyrósł nowy tworząc komplet z pozostałą piątką.
- Pudło! - Dostrzegłem, że Shinishi zmienił się już w człowieka.
Po dłuższym czasie walka się zakończyła. Byłem wykończony, ale obydwoje żyjemy, więc Shinishi mi nie odpuści. Postanowiłem zabrać stąd Caroline, więc z wampirzą prędkością wybiegłem na sam szczyt tej góry.
Caroline siedziała obok Misao na słońcu. Podszedłem do niej i chwyciłem za rękę. Pociągnąłem ją do siebie, chcąc zabrać do samochodu i odjechać. Kitsune zrobiła dziwną minę i zbiegła w (dla mnie) ślimaczym tempie na sam dół. Caroline rzuciła mi się w objęcia.
- Nie ma czasu. - Odepchnąłem ją od siebie, choć było mi przez to źle. Wziąłem ją na barana i w wampirzym tempie zbiegłem na dół. Wsadziłem ją do samochodu, a sam nie zwalniając wsiadłem za kierownicę.
Odpaliłem wóz i jechałem do Mystic Falls.
- Co się stało!? - Domagała się wyjaśnień.
- Nie zabiłem go.
- I co?
- Będzie się mścił! - wrzasnąłem.
Przeraziłem ją tym. Wcisnęła głowę w oparcie i nie odezwała się już więcej.
____________________________________
Wiem, że krótkie, ale nie wiedziałam jak to rozwinąć. Przepraszam, że tak źle opisany moment walki.
super rozdział
OdpowiedzUsuńKocham To <3 zapraszam do rejestracji http://shinybox.pl/?ref=3c745a1 :))
OdpowiedzUsuńtakże zapraszam do mojego bloga ;) -> http://vansomania.blogspot.com/
UsuńŚwietne! Mam nadzieję, że pojawi się więcej romantycznych momentów Klausa i Caroline. Kiedy NN?
OdpowiedzUsuńŚwi€tny, naprawd€, pisz dal€j j€st€m ci€kawa co b€dzi€ póżni€j
OdpowiedzUsuńUwaga Spam!!
OdpowiedzUsuń(autorka z góry przeprasza za niego)
„Elizabeth Malloren jest z pozoru zwyczajną dziewczyną wychowaną w Mystic Falls. Jako jedna z niewielu ma wspaniale udane życie i mężczyznę, którego kocha. Wszystko się jednak zmienia, gdy w jej życiu pojawiają się Katherine Pierce i Klaus. Elizabeth z dnia na dzień przestaje istnieć dla przyjaciół i ukochanego. Załamana przyłącza się do Klausa wierząc, że uda się jej z czasem złamać klątwę. Mija kilka lat. Elizabeth nawiedza porażająca wizja tego, co może się wydarzyć w Mystic Falls za sprawą Klausa. Wiedząc czym ryzykuje udaje się do Mystic Falls chcąc uratować wszystkich i odnaleźć własną przeszłość. Niespodziewanie staje przed szansą odzyskania miłości ukochanego mężczyzny. Czy ktoś stanie jej na drodze? Czy miłość okaże się silniejsza niż rzucona klątwa? Jeśli chcesz wiedzieć to zapraszam na niecodzienną historię opartą na podstawię „Pamiętników wampirów” na adres” www.granica--milosci.blog.onet.pl. Ta historia na pewno Cię wciągnie.
P.s.: zostaw swój adres jeśli chcesz być powiadamiana/y o nowych notkach pozostaw adres bloga. Jeśli Twoja historia mi się spodoba na pewno będę ją komentować na bieżąco. Jeszcze raz z góry przepraszam za spam i życzę przyjemnej lektury.
Wow śliczne tło
OdpowiedzUsuń