czwartek, 31 maja 2012

Rozdział 10

Caroline:


  Mężczyzna zaprowadził mnie do swojego mieszkania, lecz wpadł na pewien "genialny" pomysł. Postanowił zabrać mnie na wycieczkę, której celu nie znałam. Chciał mi zrobić niespodziankę. Kochałam je, ale teraz wolałabym siedzieć w domu z podkulonymi nogami oglądać telewizję, lecz każda chwila spędzona z tym pierwotnym była dla mnie niezapomniana. Nie chciałam zostawiać dnia dla oglądnięcia kolejnego serialu o miłości, jeśli to wszystko mogło stać się naprawdę.
  Klaus powoli otworzył mi drzwi swojego samochodu i ukłonił się lekko. Och, było to takie cudowne. Z szerokim uśmiechem zajęłam miejsce pasażera. Chciałam poczekać aż kierowca po okrążeniu samochodu zasiądzie odpowiedni fotel. Nie zajęło mu to nawet sekundy. Tak, wampirze tempo. Zapomniałam. Mój błąd.
  Mężczyzna usiadł za kierownicą i odpalił sportowe auto. Docisnął pedał gazu i wykonał zgrabny manewr kierownicą, który miał umożliwić odjechanie z podjazdu.
  Wydawało mi się, że śnię. Jechałam samochodem z uśmiechniętym i szczęśliwym Klausem. Byłam zdziwiona, ale nie dawałam tego po sobie poznać. Powoli otworzyłam szybę i pozwoliłam wiatru łagodnie muskać moje policzki. Pomimo moich zamkniętych oczu dostrzegłam troskliwe spojrzenie Klausa. Mówiło mi o tym jak bardzo kochałam Tylera. Na tę myśl spuściłam głowę w dół i wpatrywałam się w buty. Czułam, że nie mogę mówić. Do moich oczu napłynęły łzy. Klaus się zdziwił tą nagłą zmianą nastroju.
  - Caroline, co się stało? - spytał zmieszany. - Po moim policzku spłynęła pierwsza, samotna łza. Popłynęła po ustach i spadła na moje tenisówki z flagą ameryki.
  Mój ukochany objął mnie ramieniem i nie patrząc na drogę pocałował łagodnie we włosy.
  - Wtedy, wtedy... - mówiłam przez łzy - na polanie... tam... tam...
  - Cii, wszystko będzie dobrze. To nie twoja wina. Tak musiało się stać.
  - Gdybyś się... tam... nie zjawił... to... to... to bym nie... nie... - to słowo nie chciało mi przejść przed gardło. Ustało tam sprawiając mi ból. - Nie żyła. - wykrztusiłam wreszcie.
  Nagle usłyszałam jakiś dźwięk na dachu samochodu, który ugiął się równomiernie. Zdawało mi się, że mam omamy, ale Klausa też to zszokowało. Zmarszczył brwi i wpatrywał się we wklęsłe miejsce. Nic się nie działo.
  Zignorował to. Popatrzył na drogę, ale znów usłyszałam ten sam dźwięk. Tak jakby coś stanęło na dachu naszego samochodu. Zdziwiłam się i nachyliłam do przodu jakby to miało mnie przed czymś uchronić. Wpatrywałam się w dach samochodu i czekałam aż spadnie nam na głowy.
  Mój towarzysz był zaskakująco spokojny. Nie przeraziły go huki, ani uginający się dach. Postanowiłam cierpliwie czekać na koniec, ale nie mogłam odwrócić wzroku od dachu. Zdawało mi się, że gdy tylko to zrobię - przygniecie nas blacha.
  - Klaus, coś się dzieje. - Odezwałam się pierwsza po długiej ciszy nie zwracając uwagi na to, czy odpowie, czy nie.
  Zaśmiał się tylko w odpowiedzi. Zrozumiałam, że wymawiając te słowa powiedziałam coś tak oczywistego, jak to, że ziemia jest kulą, a niebo jest niebieskie.
  - Och, nie mogę już tego wytrzymać! - warknął i zjechał na pobocze. Przestraszyłam się nie na żarty. Byłam już tym osłabiona, jak... jak wampir, który nie pił krwi od kilku miesięcy. Strach sprawił, że dygotałam zębami, a potem usłyszałam tylko zamykające się drzwi kierowcy. Spojrzałam na mężczyznę, który zostawił w mojej głowie przepiękny ślad. Pomimo zła, które wyrządził czułam, że jest dobry. Na początku stał w pozycji bojowej, lecz dostrzegając twarz wroga przestraszył się.
  Jakiś chłopak, czy dziewczyna chodzący po dachu naszego samochodu przeraził pierwotnego!? Który ma około tysiąca lat i bez problemu go pokona!? Jednak musiał być to naturalny łowca. Może wilkołak? Ale czy na pozostali jacyś w Myctic Falls? Poza tym, czy ukąszenie wilkołaka zabije tak silnego przeciwnika? Moje myśli zadawały tylko jedno pytanie, na które odpowiedzi żądałam. Nie obchodziło mnie jaką cenę będę musiała za to zapłacić. Za wszelką cenę musiałam się dowiedzieć, kto to jest!?
  Wyszłam z samochodu, choć ukochany dał mi ręką znak, żebym tego nie robiła. Nie posłuchałam go. Gdy tylko znalazłam się na zewnątrz do mojej głowy znów doszło tysiąc myśli na sekundę. Dokładniej to pytań, na które odpowiedź może poznam. Na dachu mercedesa stał chłopak z czarnymi jak słoma włosami, których końcówki lśniły krwisto czerwonym kolorem. Kto to był? Klaus go znał? Dlaczego się go bał? Chłopak nie był nawet większy niż on.
  - Caroline, do środka. - Powiedział zdenerwowany.
  - Dlaczego. - Chłopak stojący na dachu prychnął i zeskoczył z samochodu. Stał ze mną twarzą w twarz. Uśmiechał się szeroko i był widocznie rozluźniony, za to ja oddychałam szybciej i zastanawiałam się, czy wyjdę z tego cało. - Boisz się, że coś może się jej stać?
  Prychnął jeszcze raz.
  Mówił to nie odwracając się do Klausa, ale za to wyciągnął dłoń i przełożył kosmyk moich blond włosów za ucho.
  Klaus od razu znalazł się obok mnie i z zaskakującą siłą pchnął młodzieńca na drzwi samochodu. Pozostało tam widoczne wgłębienie, ale chłopak tylko się śmiał.
  - Schinischi, zostaw nas w spokoju. - W końcu poznałam jego imię. Nie mogłam ot tak spytać wroga jak się nazywa, bo uznałby mnie za idiotkę.
  - Tak się wita starych przyjaciół? - złajał go i pogroził palcem, żeby sobie z niego pożartować. Dało to odwrotny efekt i Klausowi wydłużyły się kły, a oczy nabrały znacznego mroku. Chciał się na niego rzucić, ale (jak mi się wydawało) powstrzymywała go potęga wroga.
  - Hej, spokojnie. Chyba chcesz wrócić ze swoją ślicznotką do domu w jednym kawałku? - spytał drocząc się z nim.
  Pierwotny nie wytrzymał i zrobił krok do przodu, lecz stanęłam przed nim.
  - Nie, nie warto. Nie rób tego.
  - Caroline... - prawie warczał, ale wiedziałam, że nie było to skierowane do mnie. Chciał mówić dalej, lecz przerwał mu głos dochodzący zza moich pleców.
  - A zatem masz na imię Caroline. - Spojrzał na moją twarz. - Ładna. - Dodał obojętnie, tak jakby nie wierzył w to. - Ciekaw jestem jej wspomnień...
  Klaus od razu pchnął mnie lekko w tył i ochronił własnym ciałem charcząc na przeciwnika, na co on odpowiedział głośnym śmiechem. Wściekły pierwotny przybrał pozę do walki. Zależało mu na mnie. Tak... tak naprawdę. Liczyłam się dla niego. Nie chciał mnie zostawiać, a byłam taka malutka przy nim. Miałam zaledwie osiemnaście lat, a on około tysiąca. Nie mieściło mi się w głowie jak może obdarzać mnie tak silnym uczuciem.

Klaus:


  Ten przeklęty kitsune chciał zaatakować MOJĄ Caroline! Nie mogłem mu na to pozwolić. Łączyło mnie z nią coś wspaniałego. Gdy tylko ją spotkałem wiedziałem, że coś jest między nami.
  Schinischi przyglądał jej się uważnie, a ja nie mogłem tego wytrzymać. Jest o wiele silniejszy ode mnie. Lisołaki mają więcej lat i są silniejsze, o czym świadczą ich ogony. Mają ich sześć, ale tylko jeden daje im moc. Reszta jest do zmylenia przeciwnika. Od razu po odcięciu odrastają i dają mu jeszcze więcej siły. Nienawidziłem tych stworzeń. Ja - hybryda byłem o wiele słabszy od nich, ale... czegoś mi tu brakowało.
  No jasne! Gdzie jest Misao? Młodsza siostra Schinischiego?
  Nie miałem czasu na takie przemyślenia, bo przez ten czas mówił coś do Caroline, a potem na jego miejscu pojawił się wielki, rudy lis z sześcioma ogonami. Merdał nimi na wszystkie strony, a moja ukochana stała zaskoczona. Miała otworzone usta i wyszczerzone oczy. Sam nie wierzyłem, że to zrobi, ale od razu odepchnąłem go od niej, a on głośno zawarczał i rzucił się na mnie.

____________________________________________

Wiem, że was to nie interesuje. Widzę to po liczbie komentarzy. Nikt pewnie tego nie czyta. Przez to nie chce mi się pisać, ale po co? Przecież piszę tylko dla kilku osób. Proszę was. Napiszcie mi czy chcecie dalszych rozdziałów.

14 komentarzy:

  1. Chce, chce i jeszcze raz chce kolejnych rozdziałów! A co do niego, to mam jedną uwagę! Musiałaś skończyć w takim momencie?! Jestem ciekawa NN.

    OdpowiedzUsuń
  2. spk piszesz ;)
    faajny blog ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty żartujesz?! Masz pisać tego bloga i koniec! Jest świetny i ten Schinischi... Nowa ciekawa postać. Mam jedno pytanie... Czy Kol przeżył spotkanie z Klausem w chyba 7 rozdziale? Bo się lekko pogubiłam. Jak byś była tak miła i mi odpowiedziała to byłabym wdzięczna. I proszę nie każ mi czekać tak długo na kolejną notke...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przeżył. Mało co jest w stanie zabić pierwotnego. : )

      Usuń
    2. Dziękuje za odpowiedź. Mam nadzieje, że sie jeszcze pojawi. Uwielbiam pierwotnych. No i błagam cię nie kończ tego bloga... :(

      Usuń
  4. Hej ;*
    Błagam nie rób mi tego i mnie nie opuszczaj ze swoim blogim. A teraz ogólnie przepraszam za upust moich emocji.
    PRZESTAŃ NATYCHMIAST JASNE ? jesteś świetna i genialnie piszesz WIĘC PRZESTAŃ PISAĆ ŻE NIE MASZ DO KOGO BO MASZ !! pomyśl jakby nikt nie chciał to skąd ta oglądalność ?! a poza tym daj spokój większość z nas może nie dawać komentarzy bo nie mają konta na podanych portalach ja akurat teraz założyłam konto bo mam dość tego co o sobie i o swoim blogu piszesz!! a pyzatym ja cały czas czekam na twój wpis, na okrągło nawet zaczęłam się modlić, na prawdę nie kłamię. więc jak możesz to PISZ i nie wygaduj bzdur że nie masz dla kogo.
    Paa ;*
    dawaj kolejny rodział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, ale naprawdę... Jak patrzyłam na inne blogi było po 10 komentarzy, a u mnie czasem nie ma nawet 2...

      Usuń
  5. chce chce i jeszcze raz chce
    czytam naprawdę mało opowiadań i ty jesteś jednym z nich !!!!
    przy okazji u mnie nowy rozdział
    http://klaus-caroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. no dziewczyno pisz dalej :D czekam z niecierpliwością na nn :D zapraszam także do mnie http://tvd-caroline-klaus.blogspot.com/ pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie powinnaś pisać dalej masz do tego ogromny talent ;) Czekam na następne ^-^

    OdpowiedzUsuń
  8. Kitsune? Oglądasz Teen Wolf?

    OdpowiedzUsuń